Na miłe zaproszenie Profesora Stępkowskiego (prywatnie Darka, bo znamy się prawie tak długo jak Izraelici wędrujący do Ziemi Obiecanej) pragnę podzielić się kilkoma refleksjami na blogu o niezwykle przyciągającym tytule ?Pogodni Seniorzy?. Na dźwięk słowa ?pogodni? obejmuje mnie, trudna do wyjaśnienia, błogość i przenosi w świat, który istnieje chyba tylko dla mających prawdziwe marzenia.
Kiedy byłem studentem, moim ulubionym zajęciem było czytanie książek z wielu, nie mających nic ze sobą wspólnego, dziedzin. Tym sposobem natknąłem się na radę, aby tak zajmować umysł, by nie tracić ani jednej chwili, by przerabiać każde mrugnięcie wieczności na coś, co przynosi pożytek sobie i innym. Nie od razu zacząłem praktykować tą radę. Po jakimś czasie pojawiło się w moim umyśle wspomnienie o tym, jak Pani od polskiego w szkole podstawowej była pod wrażeniem, że wiejski chłopak potrafi opowiadać o zdarzeniach przeczytanych w ?Panu Tadeuszu?. To wspomnienie, połączyło się, w niewytłumaczalny dla mnie ( do dziś) sposób ze wspomnianą radą. Czekając więc w studenckiej kolejce po przysłowiową ?fasolkę po bretońsku? (polecam!) zacząłem utrwalać w pamięci wersy z naszej narodowej epopei. Ale najbardziej owocnym miejscem utrwalania były przepełnione polskie pociągi i autobusy lat siedemdziesiątych. Jadąc na różne przerwy do domu i wracając, chłonąłem, bez większego wysiłku, wers za wersem. Być może było to owe przeniesienie w inny wymiar, naukowo mówiąc- ?przestrzeni i czasu?, choć Poeta ujął to prościej:
Tymczasem przenoś moją duszę utęsknioną
Do tych pagórków leśnych, do tych łąk zielonych,
Szeroko nad błękitnym Niemnem rozciągnionych;
Do tych pól malowanych zbożem rozmaitem,
Wyzłacanych pszenicą, posrebrzanych żytem;
Gdzie bursztynowy świerzop, gryka jak śnieg biała,
Gdzie panieńskim rumieńcem dzięcielina pała,
A wszystko przepasane, jakby wstęgą, miedzą
Zieloną, na niej z rzadka ciche grusze siedzą.?
Dlatego nigdy nie narzekam na tłok w pociągu, choć dziś to rzadkie już zjawisko.
Dziesięć lat temu miałem wielkie szczęście pracować w miejscowości Mwanza w Tanzanii, tuż nad Jeziorem Wiktorii. W jej okolicy położona jest wioska Bujora (czyt.: Budżora) Tam w latach sześćdziesiątych ubiegłego stulecia pewien ksiądz misjonarz z Kanady, nazywany przez miejscowych Padre Klementi, stworzył muzeum dokumentujące historię, zwyczaje, obrzędy, życie w czasie pokoju i w czasie wojny plemienia o nazwie Wasukuma (czyt.:Łasukuma) Kiedy odwiedziłem to miejsce i muzeum, uwagę moją przyciągnęła lista królów plemienia rozpoczynająca się ok. 1570r! Nie mogłem uwierzyć! Jak to możliwe? Przecież nie umieli pisać! Nie mieli kronikarzy etc. Przewodnik wytłumaczył, że ten, który rozpoczynał rządy, miał obowiązek odśpiewania ?pieśni intronizacyjnej?. W jej treści musiał wyśpiewać imiona i osiągnięcia swoich poprzedników. I tak od władcy do władcy. Mieli głowy!
Kiedy w te okolice przybyli misjonarze, co miało miejsce w 1879r., pojawiły się księgi. Potem rozpoczął pracę wśród tego plemienia Padre Klementi i powstało niezwykłe muzeum.
Kilka lat temu przeczytałem wiadomość, że w Japonii jest pewien człowiek, który żyje ponad sto lat i każdy nowy rok życia rozpoczyna nauką nowego obcego języka. Zdaje się, że pytano go, po co to robi i odpowiedział, jeśli pamiętam, żeby umysł się nie starzał.
Kiedy wspominam ten czas wykorzystywania każdej chwili, aby się nie zmarnowała, myślę, że ?szare komórki? kochają kolor pamięci!
Padre Antoni (z tego samego klanu co Padre Klementi)